czwartek, 11 lipca 2013

plątanina językowa.


Bardzo zabawna historia miała miejsce podczas jednej z naszych prób do nowego show. Mamy tutaj niezłą mieszankę przeróżnych krajów, języków i kultur.  Czasem niespodziewanie rozumiem, co mówi do mnie osoba po koreańsku (oczywiście wszystko to moje domysły i baczne obserwowanie języka ciała), po rosyjsku to już w ogóle całkiem nieźle. 

Choreograf, z którym pracowałyśmy był Koreańczykiem. Po angielsku nauczył się tylko liczyć do ośmiu, co i tak często zastępował liczbami w swoim języku. Tłumaczem koreańskiego jest Saya (po prawej stronie), ale przez to, że pochodzi z Kazachstanu, tłumaczy wszystko na rosyjski, angielski zna tylko trochę. Julia (w czarnej bluzce) z Rosji bardzo ładnie mówi po angielsku, więc przetłumaczone słowa Sayi może tłumaczyć na angielski, z czego często korzystam ja. Na końcu łańcucha językowego znalazła się Ronda, skrzypaczka ze Stanów (z szerokim uśmiechem na twarzy).

Całe zgromadzenie czterech osób było potrzebne, żeby choreograf przekazał pewne informacje Rondzie. Z początku były podjęte próby rozmowy we własnych językach. Ronda opowiadała coś o swoich przemyśleniach związanych z grą na skrzypcach i ruchami ciała pięknym amerykańskim akcentem, natomiast choreograf starał się zrozumieć zupełnie niezrozumiały dla niego język i oczywiście odpowiadać Rondzie w swoim ojczystym języku koreańskim. Cała sytuacja trwała dobre kilka minut, zanim do akcji wkroczyły tłumaczki koreańsko-rosyjsko-angielskie. Bardzo zabawny widok. Ale jak dużo człowiek potrafi zrozumieć patrząc tylko na gesty, ruchy ciała i znając mniej więcej temat rozmowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz