czwartek, 18 lipca 2013

urodziny w Seulu.


Dokładnie miesiąc minął od czasu, kiedy z Chmurką gościliśmy w Seulu, według niektórych źródeł tańszym odpowiedniku Tokio. Wypadło to akurat w moje urodziny. Nie ma to jak spędzić je w takim miejscu. Na zwiedzanie mieliśmy niewiele, bo tylko dwa i pół dnia. I muszę przyznać, że jako prawie specjalistka od turystyki słabo byłam do tego przygotowana ze względu na wysoki poziom spontanu, jaki towarzyszył decyzji o odwiedzeniu tego miasta. Pierwszego dnia błądziliśmy nieco na oślep jedynie z mapą w języku chyba chińskim zdobytą w lobby hotelowym. Potem było już tylko lepiej. Najważniejsze, że dotarliśmy do Gangnam, jednej z najsłynniejszych dzielnic miejskich na świecie. A tam natknęliśmy się na bardzo fajny koreański sklep z ubraniami, w którym planuję zrobić zakupy przez internet.






Seul ze swoją ponad 10-milionową populacją plasuje się według różnych klasyfikacji na mniej więcej trzecim miejscu na świecie. Odczuć się to dało szczególnie o godzinie 19 na jednej z bardziej popularnych ulic w Gangnam. Mimo takiego natłoku ludzi miasto wydaje się przestronne i nie przytłacza swoim ogromem, mimo że ogromne jest.


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz